Plac Wolności, godzina 17:40. Idę do pracy, to moje pierwsze i jedyne wyjście tego dnia. W duchu cieszę się, że wyszłam kilka minut wcześniej, bo stoję i bezczelnie entuzjastycznie gapię się w niesamowity błękit nieba, po którym prędko płyną pomarańczowo-fioletowe chmury niezwykłej urody - pozostałość po ulewie sprzed 20 minut.
Stoję tak, w tej samej kurtce, którą mam na powyższym zdjęciu...