środa, 28 lutego 2018

Tu i teraz - luty 2018

Tu i teraz - luty 2018

Luty żegna słońcem i pieruńskim mrozem, po feriach trzeba się na nowo ogarnąć, a na horyzoncie (niestety chyba jeszcze bardzo dalekim) widać wiosnę. No dobra, przyczaja się skubana, bo przy tych temperaturach to średnio wierzę, że w nagłą poprawę sytuacji 😉 Czas na moje 'tu i teraz'!

Podejmuję się napisania tego posta chociaż wiem, że nie będzie on dokładnie taki jak chciałam. Nie dlatego, że w tym miesiącu coś nie wyszło - oj nie, wyszło bardzo wiele fajnych rzeczy i to jest właśnie to. Nie o wszystkim mogę jeszcze napisać (w sumie na własne życzenie), ale za jakiś czas dam znać o co chodziło.



SŁUCHAM
Tego co mi wpadnie w ucho 😉 Aktualnie przy pisaniu tego posta towarzyszy mi dość znany kawałek w nietypowej, bo... organowej odsłonie! 




CHCIAŁABYM
Poczuć się swobodnie ze swoim blogowaniem. Zdaję sobie sprawę (i nie łudzę się), że czyta mnie kilkadziesiąt (?) osób, z czego część to rodzina i wiecie co? W pewnym momencie poczułam się jak Weronika, która świetnie to opisała na początku swojego wpisu. Kiedy zaczynałam prowadzić bloga nigdy nie sądziłam, że będę mogła czuć się podobnie, a teraz trochę tak jest. 

Żeby była jasność - to nie o krytykę chodzi, ale o porównywanie i rozliczanie mnie z tego, co tutaj wypisuję. Chyba wiecie co mam na myśli. 


CZUJĘ SIĘ

Nieco zmęczona ciągnącym się za mną choróbskiem. Mam nadzieję, że jeszcze przed nadejściem wiosny uda mi się z tego paskudnego stanu wyjść.  


JESTEM WDZIĘCZNA ZA
Za to, że mogę śpiewać. Wiem, może brzmieć banalnie, ale kiedy głos nagle zaczyna brzmieć jak zepsuty i zapchany traktor, a śpiewanie okazuje się drogą przez mękę, naprawdę warto docenić to, że można śpiewać. Szczególnie, gdy pracuje się w szkole.



CIESZĘ SIĘ
Kończy się luty, a ja już mogę odhaczyć trzy cele na ten rok! Jeden jest co prawda zapisany dosyć ogólnikowo, ale rozwinęłam go po swojemu. W czasie ferii nie próżnowałam i udało mi się pozbyć niepotrzebnych rzeczy, które zalegały u mnie latami. 
Chcecie przykład? 
W tym roku stuknie 7 lat od mojej matury (jestem taka stara!), a w przeróżnych papierach znalazłam próbne arkusze m. in. z matmy i polskiego - chyba spuszczę na to zasłonę milczenia 😄

Cieszę się również z rozpoczętej w lutym współpracy z Family Portraits - jestem instagramowym członkiem DT i właśnie na ich profilu wrzucam swoje inspiracje i luźniejsze posty, także zapraszam serdecznie!


UCZĘ SIĘ
Odpuszczania. Mimo tych dwóch, z pozoru dłuuuugich tygodni ferii okazało się, że... nie wyrabiam! Tak, zawsze tak jest. Będę mega produktywna, zamiotę pustynię, przeniosę góry, zdobędę Nobla... i nic!
No dobra, nie miałam aż tak ambitnych planów (chociaż zamiatanie pustyni praktykuję chyba od dwóch lat - wiecie, prokrastynacja), ale odgracanie się spowodowało siłą rzeczy jeszcze większy bajzel w domu i cóż, odpuściłam terminowe wrzucenie planowanego posta. Zresztą pisałam w nim o moich próbach publikacji.


CZYTAM
Tradycyjnie, od chyba trzech miesięcy 'Miej umiar', ale nie przeszkadza mi to, bo książka jest naprawdę przyjemna w odbiorze i dobrze się ją przyswaja.
Poza tym, czaję się od jakiegoś czasu na książkę 'Kierunek freelance'. Bycie freelancerem, czyli pracowanie na własnych zasadach, często jest owiane tajemnicą i wieloma mitami. Dlatego dobrze, że powstają kolejne książki o takiej tematyce, będące zarówno zbiorem treściwych informacji dla kogoś, kto chce zacząć pracować w ten sposób lub po prostu dla osób, które mają często mylne wyobrażenia co do freelancingu.
W swojej biblioteczce mam już książkę Agnieszki Skupieńskiej 'Zostań freelancerem: praca zdalna od A do Z' i jest to jedna z moich ulubionych lektur. Warto pokazywać, czym tak naprawdę jest freelance.

Jakie jest Wasze zdanie na temat pracy zdalnej, na swoim? Może ona zapewnić poczucie bezpieczeństwa, czy wręcz przeciwnie - etat gwarantuje stabilność? Dajcie znać!



Druga książka, którą zdążyłam przewertować pośpiesznie, ale myślę, że jeszcze do niej wrócę, to 'Toksyczni ludzie'. Wszyscy mamy do czynienia z takimi ludźmi - w pracy, w sąsiedztwie, w związku... Autor zwraca uwagę na różne typy osób, przez które czujemy się po prostu źle. 
Myślę, że ta książka może być pomocna nie tylko przy 'diagnozowaniu' społeczeństwa, w którym żyjemy, ale i nas samych. Jednak w tym drugim przypadku konieczna jest pokora, by po przeanalizowaniu swojego zachowania dostrzec w sobie problem, przez który możemy być dla naszych bliskich i współpracowników 'toksyczni'. 



OGLĄDAM
Ech, nie wiem, czy ktokolwiek się jeszcze spodziewa tutaj jakichś serialowo-filmowych ekscesów, bo jak podkreślałam wiele razy prawie nic nie oglądam 😄

Jeśli mam obejrzeć serial po raz pierwszy (a nie po raz n-ty te same ulubione odcinki), to nie mogę w międzyczasie tworzyć nowych stron w albumie, scrapować, czy robić innych mniej lub bardziej pasjonujących rzeczy. 
Ja muszę siedzieć i oglądać.
Bo inaczej jedyne co mogę powiedzieć o projekcji to to, że... była. I tyle - w tym wypadku nie mam podzielności uwagi. Zresztą u mnie wszelkie próby oglądania seriali kończą się na kilku odcinkach. Teraz 'testuję' drugi w tym roku serial - ciekawe, czy dobrnę chociaż do połowy sezonu... 😉

Są jednak treści, które oglądam z zainteresowaniem. To instastories. Czasem mniej lub bardziej wartościowe, ale dostępne zaraz po odpaleniu instagrama, więc chyba też w tym tkwi tajemnica oglądalności. 


CZEKAM NA

W tym momencie najbardziej na wiosnę i słońce - tylko i aż tyle 😊


Mam nadzieję, że niedługo pogoda już na dobre odpuści sobie to mrożenie żywcem. W ogóle, to uświadomiłam sobie, że praktycznie za miesiąc Święta! Ten czas zleci jak zwykle baaardzo szybko.

Trzymajcie się i udanego marca! 



czwartek, 22 lutego 2018

Project Life - kwiecień 2017

Project Life - kwiecień 2017

Halo, jest tu kto? Na blogu zrobił mi się ostatnio przeciąg, ale wyłącznie na własne życzenie. Zachciało mi się przedwiosennych porządków i tak mnie to pochłonęło, że padałam zmęczona i po otwarciu szkicu tego posta, po prostu go zamykałam.

Po wielu próbach publikacji ostatecznie odpuściłam i dałam sobie trochę czasu. Jednak jakoś się zebrałam i zapraszam Was na kolejny miesiąc w moim kieszonkowym albumie.

Od razu ostrzegam - zdjęcia stron nie powalają. Kilka razy zabierałam się do sfotografowania koszulek i za każdym razem efekt nie był taki, jak chciałam. W końcu jednak odpaliłam GIMPa i postarałam się wycisnąć jak najwięcej z surowego materiału.

Patrząc na te strony od razu tęskno mi za kwietniowym ciepłem i słońcem. Na szczęście dziś w Poznaniu też jest słonecznie, mewy skrzeczą mi nad głową, ptaki śpiewają, a ja coraz bardziej wyczuwam wiosnę 💛

Przymknijcie zatem oko na zdjęcia i zapraszam na przegląd albumowy:



Tydzień 13, to tak naprawdę łącznik marcowo-kwietniowy. Pełno tu wiosny zarówno na zdjęciach, jak i na kartach. Uzupełniając zaległe strony jeszcze bardziej doceniam rolę, jaką odgrywa album. Wyobraźcie sobie, że prawie wszystkie zdjęcia są już historią! Gdybym nie drukowała zdjęć, to z biegiem czasu zapomniałabym o wielu rzeczach, a dzięki motywacji jaką daje album (razem z tymi wszystkimi cudownymi przydasiami!), mogę zachowywać wspomnienia na dłuuuugie lata 😊 

Nie szalałam z dodatkami, bo już same duże zdjęcia (uwielbiam je!) 'zrobiły' dużo na tej stronie. Tym razem sięgnęłam po starsze kolekcje, takie jak: Vintage summer (kwiatuszki! pastele!) i Pink spring. Do kilka pasków washi tape, naklejka (czekałam żeby użyć tego zestawu) i własna karta gotowa!




Wreszcie mamy pełnoprawny kalendarzowy kwiecień! To zdecydowanie moja ulubiona rozkładówka z tego miesiąca (kolory, wzory, układ, przejrzystość! 💛) Tym razem prawie całkowicie zrezygnowałam z dodatków i zostawiłam tylko to, bez czego nie wyobrażam sobie rozkładówki - naklejki tygodniowe oraz (jak to bywa na początku miesiąca) miesięczne





Tydzień 14, to kolejna eksplozja wiosny - niebo, forsycja i przygotowania do Wielkanocy, czyli kartki last minute i naklejkowe pisanki (mój ulubieniec od dwóch lat!)

W podtrzymaniu klimatu zdjęć pomogły mi kolekcje: Home, sweet home oraz Summer dreams. Dodatkowo pokusiłam się o zrobienie kart do tej rozkładówki. Świetnie sprawdziła się taka cudna, kolorowa naklejka

Tutaj natomiast prościutki sposób urozmaicenia zwykłej białej karty - bardzo podobają mi się takie nieregularne wzorki na kartach, ale nie zawsze moje wzorzyste stemple mają taki 'nadruk' o jaki mi chodzi. By uzyskać zamierzony efekt wystarczył mi zwykły żółty cienkopis, którym narysowałam wybrany wzorek 😊




I tak oto, dobrnęliśmy do Wielkanocy! Nie było sensu wplatać tych zdjęć w normalną tygodniową rozkładówkę, więc powstała osobna świąteczna strona.

Premierę ma tutaj koszulka w nowym układzie. Po czterech miesiącach albumowania w 12x12 poczułam, że potrzebuję jakiejś odmiany. Wcześniej specjalnie nastawiłam się na dwa układy kieszonek żeby nie szaleć i nie zwariować 😉 Ograniczenie się do kilku wybranych koszulek pomaga utrzymać względny spokój co do formy albumu - całość (nawet jeżeli użyjemy tam mnóstwa kolorów) wygląda bardziej przejrzyście. 

Wracając do dodatków - postanowiłam 'odciążyć' stronę jasnymi kartami, by nie była przytłoczona i zachowała względną lekkość (czego nie można powiedzieć o nas, bo przy tylu pysznościach się nie da!) Do notatek idealnie nadała się rodzinna karta z jednej z najnowszych kolekcji (uwielbiam ją!), środkowy rząd uzupełniłam białymi kartami, które delikatnie ozdobiłam, a pisanki na górze również nieco 'podrasowałam' 😊



Po Świętach przyszedł czas na kolejny tydzień, a w nim dwa mocne punkty - wyjście do Teatru Muzycznego oraz otwarcie sklepu Paper Concept dwie ulice od mojego domu! Tyle tam pięknych rzeczy, jest jasno, przejrzyście, a w przylegającej do sklepu kawiarni można upolować pyszne ciasta 💗

Karta z kolekcji Crisp przydała się nie tylko w kwadratowej kieszonce, ale także do stworzenia własnej karty. Dzięki umieszczeniu motywu z karty w taki sposób, po skosie tworzy mi się linia jednego koloru - tu świetnie sprawdziła się druga strona karty z opisem wielkanocnej rodzinnej wizyty. Warto na to zwracać uwagę żeby nie okazało się, że idealnie pasująca karta będzie włożona do góry nogami, bez możliwości zmiany... 😉



A tu jeszcze inny pomysł na własną kartę - cienkie paseczki z wzorzystej karty (u mnie to urocze gwiazdki) przyklejone na białą.  




Dotarliśmy do ostatniego tygodnia kwietnia, który w większości spędzony był w pracy. Jako, że w weekend mieliśmy ostatnie szkolenie, zakończyłyśmy je wspólną pizzą - no dobra, na jednej się nie skończyło 😉

W przypadku tej rozkładówki dużo czasu zajęło mi wybranie koloru przewodniego, na szczęście po wieeeelu podejściach się udało. Tradycyjnie znalazło się tu krótkie podsumowanie kwietnia, ale również tytuł upamiętniający nasze (nie)małe obżarstwo. Wykorzystałam bardzo kolorowe litery, które dodatkowo podkreśliły atmosferę tego spotkania.




Mam nadzieję, że niektóre dalekie od doskonałości fotki Was nie odstraszyły i dotarliście do końca. Bardzo się cieszę, że w końcu mogłam pokazać tu kolejny miesiąc w moim zeszłorocznym albumie. Teraz chętnie bym ruszyła maj, ale... jeszcze nie wywołałam zdjęć! 😊

Do przeczytania niebawem, w lutowym 'tu i teraz'!

piątek, 2 lutego 2018

Dziewczęca kartka na pożegnanie

Dziewczęca kartka na pożegnanie

Jeszcze kilka dni temu można było poczuć bardzo, bardzo wczesną wiosnę, a tu dziś od rana towarzyszył mi lekki mróz. No cóż, sądziłam, że może jednak nie trzeba będzie już stawiać kołnierza płaszcza, ale w końcu zima nadal trwa.

Mam tu jednak coś na osłodę nie tylko w oczekiwaniu na wiosnę, ale również na czas zmian. Na szczęście tym razem nie u mnie, a u jednej z moich uczennic, która ze swoją rodzinną przeprowadza się na drugi koniec Polski. Chciałam, by stąd zabrała ze sobą coś, poza swoim dobytkiem. Coś, co może jej o nas (nauczycielkach i kolegach z klasy) przypominać.

Tak powstała prościutka kartka, pierwsza w tym roku. Tworząc ją zapomniałam o tym, że ostatnio czuję w sobie pewnego rodzaju awersję do kartkowania. Widać działanie dla dziecka zagłusza pewne rozmyślania 😊

Paletę kolorów miałam już wybraną, a z doborem papierów poszło równie szybko. Uroczy bloczek z Piątku13 sprawdził się tu idealnie - te kolory, napisy... Wreszcie nadarzyła się dobra okazja, by zrobić z niego użytek! Do tego kilka kwiatków, enamel dotsów i oczywiście napis, będący poniekąd przesłaniem na nowy etap w życiu dziewczynki. Naklejka ze Studio Forty wpasowała się tu jak ulał - bez względu na to gdzie się znajdziemy, jak potoczy się nasze życie, możemy się nim cieszyć.

Szczegóły:




 

Mam nadzieję, że choć maleńki promyk słońca udało mi się Wam przesłać przez tę kartkę?

Do przeczytania w przyszły piątek - będzie project life! 



Copyright © 2016 Martushkowo , Blogger