czwartek, 30 czerwca 2016

Podsumowanie czerwca



Witajcie!
Cóż, moja aktywność blogowa w tym miesiącu była zerowa... I bardzo mi tego brakowało!
Może nie jestem jakąś zapaloną pisarką, ale czuję, jakbym powoooli wkręcała się w blogowanie. Szczególnie, kiedy od czasu do czasu pojawiają się komentarze od Was! :) Tak samo mile zaskoczyły mnie moje koleżanki, które nie wiedziały czym się ostatnio zaczęłam zajmować, a tu proszę - to, co robię bardzo im się spodobało! To od razu wywołuje na mojej twarzy uśmiech, bycie docenionym to wspaniałe uczucie!
Mogę szczerze powiedzieć, że to właśnie przez scrapbooking stałam się nieco bardziej otwarta, bo dlaczego mam się wstydzić swojej pasji? Nie ma w niej nic złego. To JA mam się z nią dobrze czuć
i tyle!
Ale, ale - wracając do tematu - pora podsumować czerwiec z punktu widzenia Martushki!

Początek czerwca upłynął pod znakiem przygotowań do naszego wydziałowego grilla. Tu części
z Was może zapalić się lampka - jak to wydziałowego? To ten grill był w parku? Otóż nie. Jako, że nasza szanowna uczelnia liczy sobie około 800 studentów (ze wszystkich wydziałów - jak widać jest nas niewielu), to na moim wydziałowym roku uchowało się nas około dwudziestki. I tak tradycją stał się coroczny grill, który odbywa się u mojego M., bo z nas wszystkich ma najbliżej dostępny ogród :P W ostatniej chwili wrzuciłam do torby kilka taśm washi i dzięki temu zmajstrowałam drobne ozdoby do potraw.

Poza tym wreszcie ruszyliśmy nasze szanowne cztery litery i pojechaliśmy na basen. Wstyd mówić, ale ostatni raz byliśmy prawie dwa lata temu - cii!
Ten miesiąc był zdecydowanie ubogi, jeśli chodzi o scrapowanie. Udało mi się zrobić tylko jeden komplet ślubny:



Obiecuję - następna kartka będzie inna niż ta. Możecie mnie trzymać za słowo! Kartkowanie musiałam odłożyć na bok, bo trzeba było zająć się innymi papierami - pracą dyplomową... Błe! :)
Już nie będę mówiła, jak bardzo mnie świerzbią ręce do klejenia czegokolwiek, o Project Life'ie nie wspominając - hańba!
Poza tym, cieszyłam się, że nareszcie pojawiło się lato... Słońce, zieleń, błękit nieba... Ach!


Jak tu nie kochać lata? :)
Jeżeli już o nim mowa, to wreszcie udało mi się zjeść lody w mojej ulubionej lodziarni. Kolejka zawsze jest gigantyczna, ale ten jeden raz jakoś się z Mamą dopchałyśmy. I jeszcze latające nad nami mewy... namiastka morza w Poznaniu :)
A teraz czas na polecajkę-inspirajkę
Po moich ostatnich odkryciach nie byłam pewna, czy
w następnym podsumowaniu bedę mogła coś w tym miejscu wstawić, ale jednak się kilka rzeczy się znalazło i bardzo, bardzo mnie to cieszy :)

No, ale do rzeczy:

  • Pierwsza rzecz, która mnie wprost zachwyciła, to Core Kit "Currently" od Becky Higgins. Jest prze-pię-kny! Dzięki Justynie weszłam w posiadanie sporej części kitu i już nie mogę się doczekać aż użyję go w PL. Nie uwierzę, że nie znacie Justyny, jeśli jednak ktoś taki się znajdzie, to zerknijcie na jej bloga i zostańcie na dłużej, bo robi cudne rzeczy :)
Źródło: http://www.shopbeckyhiggins.com/products/currently-edition-core-kit

  • Kolejna rzecz, to zdobywająca popularność książka Calm. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, zerknęłam tylko na okładkę i pomyślałam, że to całe zmienianie świata brzmi górnolotnie. Ale czas pokazał mi, że książka ta, ma szansę skraść moje serce, ponieważ przejście w tryb "offline" jest w naszych czasach na wagę złota. Brakuje nam chwili oddechu - zarówno od problemów, pracy, jak i od smartfonów czy laptopów.
    Dodatkowo to, że Calm jest pięknie wydana, a ja lubię ładne książki (wiem, że nie jestem w tym odosobniona!), jeszcze bardziej zachęca mnie do zakupienia tej pozycji :)
Żródło: http://simplife.pl/2016/03/01/wiosenne-wyzwanie-simplife-z-nagrodami-1/


I tak oto dobrnęliśmy do końca dzisiejszego posta. Takie podsumowanie, pozwala mi na nowo wrócić do tych wszystkich inpirujących momentów, które mnie dotyczyły. Dobre wspomnienia trzeba w sobie utrwalać i niech to zdanie sprawi, że dostrzeżecie coś miłego, inspirującego
i zatrzymacie się na chwilę by o tym pomyśleć.
Dobrego lipca Kochani! :)

4 komentarze:

  1. Cudowny komplet ślubny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam jeszcze "Calm", ale jest ona na mojej liście książek do przeczytania. Co do wydania, mam wrażenie, że samo patrzenie na okładkę jest jakieś takie.... uspokajające. Karta ślubna jest prześliczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Moja lista znacznie się ostatnio wydłużyła ;) Minimalizm okładki "Calm" jest cudowny!

      Usuń

Copyright © 2016 Martushkowo , Blogger