Połowa
sierpnia już za nami i nie wiem jak Wy, ale ja zaczynam
dostrzegać nadchodzącą jesień – powoli żółkną liście,
słońce jest nieco bardziej „przygaszone” niż jeszcze miesiąc
temu. Lato nie dało na siebie narzekać od sobie właściwej strony
(choć podobno jeszcze jakaś fala upałów ma nadejść), ale nie
miałam mu tego za złe. Wspominając ubiegłoroczny sezon wakacyjny
oddycham z ulgą.
Ostatnio
nawet zatęskniłam za noszeniem mojego jesienno-zimowego płaszcza!
Poważnie, mentalnie już zaczynam zmieniać porę roku – jeszcze
chwila, a będę myślała nad dekoracjami świątecznymi ;) Po raz
pierwszy będę w tym roku uzupełniać swój album w te chłodniejsze
wieczory i już się nie mogę doczekać! Już teraz przeglądam go i
wspominam te wszystkie drobne chwile, a kiedy będę siedzieć
opatulona w grubaśny sweter przy kaloryferze i denerwować się, że
niewiele mi on pomaga, chętnie przejrzę strony z wiosenno –
letnich miesięcy i wspomnę pogodę ciepłą lecz nie upalną.
W
dzisiejszym poście pokażę Wam moje kwietniowe rozkładówki w
albumie. Składanie ich sprawiło mi wielką radość. Kwiecień
nadrabia poprzednie „chude” miesiące, bo mam tu nadprogramową
ilość koszulek. Oczywiście nie narzucam sobie konkretnej liczby,
której trzymam się kurczowo. Staram się przeznaczać po dwie
strony na tydzień, ale jeżeli wychodzi inaczej, to nie męczę się
i robię ich mniej.
Pierwsza
rozkładówka, to pierwsze oznaki wiosny, a
także przyjęcie przeze mnie i mojego Narzeczonego Duchowej Adopcji
Dziecka Poczętego. Bardzo się cieszę, że wróciłam do tego po
kilku latach przerwy oraz, że M. postanowił się tego podjąć po
raz pierwszy.
Lubię
też zachowywać różne pamiątki, ale to już raczej wiecie ;)
Dlatego w tej rozkładówce wylądowały stópki 10 tygodniowego
dziecka w łonie matki, które otrzymałam przy zapisaniu się do
DADP oraz obrazek z umieszczonym w środku przyrzeczeniem i modlitwą.
Stópki miały formę wkręcanej przypinki, więc upiłowałam gwoździk i
przykleiłam je do tekturowego kółka, by były bardziej wyraźne, a
na sam koniec umieściłam je na karcie.
Cały
czas tworzę własne karty. Hm, własne to dość duże słowo, ale
taka prawda. Kiedy któryś raz z rzędu przeglądam firmowe karty i
stwierdzam, że absolutnie NIC w danym momencie mi nie pasuje, biorę
blok techniczny i docinam odpowiedni rozmiar karty, a potem już
zabawa w ozdabianie – ach! ;) Podobnie było tym razem. Dodanie
kilku enamel dostów i napisu nie zajmuje wiele czasu, a efekt bywa
czasami naprawdę zadowalający ;) Ta karta szczególnie mi się
podoba w odniesieniu do wspomnianej już Duchowej Adopcji - napis jest wprost idealny, a przy tym jest jasna i prosta.
Druga rozkładówka z tego miesiąca należy do moich ulubionych - podoba mi się efekt końcowy jaki otrzymałam - jest jasno i lekko.
Ten tydzień, to dopuszczenie do dyplomu, pierwsze wiosenne smoothie oraz coraz bardziej letni błękit nieba. Bardzo dobrze korzysta mi się z kitu "Currently" oraz kart od Family Portraits - uzupełniają się idealnie! By nieco urozmaicić strony, dodałam tekturkowy aparat i przykleiłam go na koszulce. Podobny zabieg pokazałam Wam już na styczniowych stronach.
Poniżej tydzień poprzedzający mój dyplom, czyli przygotowania oraz uczestnictwo w obchodach 1050-lecia Chrztu Polski.
W albumie nie korzystam zbyt często z pełnych koszulek, nie mam na nie wielu pomysłów, ale tym razem jedna z nich sprawdziła się idealnie - umieściłam w niej program swojej Mszy dyplomowej, taki sam, jaki rozkładałam w kościele przed wspomnianą Mszą. W zestawieniu lutego w albumie mogliście zobaczyć moją półkoszulkę wykonaną bez fuse toola, a tu kolejna wariacja na temat niestandardowych kieszonek. Chciałam oddzielić przygotowania od samego dyplomu, dlatego wykorzystałam kartę tytułową, dodałam kilka ozdób i odpowiednio wszystko docięłam i zamknęłam ;)
A tu już sam dyplom. Wiedziałam, że nie skończy się na jednej rozkładówce, nie dałabym rady upchnąć wszystkich zdjęć i dodatków. Dlatego całe wydarzenie zajęło mi 3 pełne rozkładówki.
Poza kontynuacją mojego programu są tu też moje zdjęcia z początku Mszy. Kartę od FP nieco zmodyfikowałam i dokleiłam pasek w nutki.
Po Mszy przyszedł czas na recital. I tu zonk! Bo gdy już kończyłam ten wpis zdałam sobie sprawę, że jest on totalnie kolorowy! :D A chciałam niby używać muzycznych dodatków... Stwierdziłam, że skoro już tak wyszło, to nie ma co niszczyć tego wszystkiego tylko kontynuować to, co zaczęłam.
Cel osiągnięty! Zarówno w przypadku kolorowej rozkładówki (no co, kwiaty mi narzuciły te kolory :P ), jak
i w przypadku oceny z dyplomu. W tym momencie byłam niesamowicie szczęśliwa! I po raz pierwszy cieszyłam się, że na jakiś egzamin poszłam pierwsza. A kwiaty? Cóż, przez tydzień wchodziłam do swojego pokoju, jak do kwiaciarni, poważnie!
I to tyle jeżeli chodzi o kwiecień. Był niezwykle intensywny, ale jego zwieńczenie wynagrodziło wszystko :)
Jakie najciekawsze pamiątki zdarzyło się Wam umieszczać w albumie?
Też zdarza się Wam "zagapić" i zrobić rozkładówkę nieco inną od wcześniej zamierzonej?
Chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach :)
Trzymajcie się!
Super strony! I oczywiście gratuluję dyplomu. ;) Super wyszła to nieoczekiwanie kolorowa. ;) Ja zawsze sobie zaplanuję jakieś kolory a potem i tak używam jakichś innych. :D :D
OdpowiedzUsuńDzięki x2! :) Ja zawsze układam najpierw zdjęcia i do nich dobieram najczęściej kolory, a w ostatniej rozkładówce same się wybrały :P
UsuńAle pięknie! Ta kwiatowa strona śliczna!! I bardzo podoba mi się to, że tak dużo "bibelotów" wrzucasz - ja zawsze zapominam :D pamiętam, żeby zostawić jakies bilety itp i ich nie wyrzucać, ale gdy robię strony, już o nich nie pamiętam.. Jeśli chodzi o własne karty - też często używam po prostu białych (od FP) i ozdabiam po swojemu :D
OdpowiedzUsuńDzięki! :) Ja od zawsze zostawiałam jakieś bilety, pocztówki itd. dlatego teraz nie mam z tym takiego problemu. Jak mam jakiś drobiazg to zwykle go wkładam w jakąś kieszonkę i jak zaczynam pracę nad albumem, to wtedy nie jestem w stanie o niej zapomnieć :)
Usuń